Ze sportami walki mam tyle wspólnego co kwasek cytrynowy z cytryną. Wiadomo, że odświętnie odpalę strema KSW, UFC lub huczną galę bokserską, ale nigdy sam nie trenowałem i nie śledziłem wnikliwie rankingów. Moja rola niedzielnego Janusza ogranicza się do śledzenia zabawnych wyzwisk i buńczucznych zapowiedzi zawodników na YouTube, a następnie obejrzenia walki. I tu trzeba przyznać, że żadne inne dyscypliny sportowe nie mogą się poszczycić tworzeniem takiej gorącej atmosfery przed zawodami jak nawalanki. Wtedy to całe rzesze Januszy opowiadają się po jednej stronie, a prawie cały internet dzieli się na dwa obozy. Wielbiciele fajtera X oraz wyznawcy gladiatora Y. Zaczyna się internetowa napinka i przechwałki dlaczego to jeden jest lepszy od drugiego. Jedyna rzecz jaka ich łączy to, że każdy z nich jest fachowcem i na temat sportów walki wie wszystko. Ja też często daję się złapać na medialną szopkę i pomimo tego, iż mam świadomość, że cały show robiony jest tylko i wyłącznie dla wzbudzenia większego zainteresowania to wybieram swojego faworyta, ale nie wdaję się w dyskusje i nie udaję znawcy.

Gdyby nie takie podkręcanie atmosfery oraz zapraszanie freaków to miejsce KSW byłoby w stodole, a nie na Statdionie Narodowym. Niestety nikt nie chce oglądać utalentowanych chłopaków, którzy od lat zapierdalają. „Kibice” chcą oglądać „celebrytów” i tutaj zacytuję swój komentarz, który umieściłem kiedyś pod postem na FB udostępnionym przez Griszkę z Gorilla Akademii.

Ludzie lubią oglądać swoich idoli, ulubieńców, czy jak ich tam jeszcze nazwać. To oni sprawiają, że galę ogląda kilkadziesiąt tysięcy ludzi na żywo i kilka milionów przed TV. Gdyby gale składały się tylko z walk młodych talentów (bo im trzeba dawać szanse i promować dobrych fajterów) to nie odbywałyby się one na stadionach tylko w remizach. Bo dla 300 widzów nie opłacałoby się wynająć hali. … Mogę się założyć, że to właśnie dzięki tym „pojebanym” walkom w KSW oraz FEN w Polsce sztuki walki są tak popularne. I to dzięki nim ilość osób uczęszczających w klubach wzrosła, których w ostatnim czasie wyrasta jak grzybów po deszczu. Dzięki temu hajs się zgadza, a ci młodzi i utalentowani mogą pokazać się przed walką wieczoru przy tak dużej publiczności.”

No i tak jak starcie Różal vs Pudzian, Popek vs Koksu czy Oświeciński jest czymś zrozumiałym to nie potrafię pojąć walk z udziałem Bonusa BGC. Te walki są nawet emocjonujące, a sami zawodnicy coś sobą reprezentują. Ale czasami zdarzają się i drzazgi …

Przeglądając dzisiaj YouTube trafiłem na filmik z gali Night of Champions w Poznaniu. „Walka”pomiędzy Bonusem BGC, Wojtkiem Golą. Moją pierwszą reakcją był atak śmiechu, gdy ujrzałem Bonusa ściągającego koszulkę. Zalany tłuszczem koleś staje przed dobrze zbudowanym gościem, który na pierwszy rzut oka wygląda na dobrego fightera. Rozbrzmiewa pierwszy gong i raper leci z cepami na „gwiazdę” Warsaw Shore, a ten nie potrafi dobrze odeprzeć ataku i skontrować rywala. W rezultacie całe trzy rundy wyglądają komicznie. Przypomina to bardziej zabawę klownów w cyrku niż walkę w ringu. Bonus nie trzyma gardy, a Wojtek atakuje ciosami jak fidget spinner. Pomimo tego, że spodziewałem się szybkiego nokautu to walka odbyła się do końca. Ale sam jej przebieg nie był najgorszą częścią tego widowiska. Największe zażenowanie wzbudził we mnie widok euforii Wojtka po ogłoszeniu wyniku oraz jego koleżków, którzy gratulowali mu jakby pokonał samego McGregora. Na miejscu Wojtka oraz jego trenera spaliłbym się ze wstydu. Nigdy też nie poszedłbym do nich na trening.

Sporty walki to również sztuka dobrej strategii marketingowej. Nie wystarczy wziąć pierwszych lepszych „świrów”, którzy w jakiś sposób są popularni w mediach społecznościowych. Niestety wielu organizatorów i promotorów nie wie o tym. Dlatego też zdarza się widzieć takie pojedynki, które nie mają nic wspólnego z walką. Mam nadzieję, że nigdy nie doczekamy się starć Adam Małysz vs Piotr Żyła, Tiger vs Kobra czy walki pomiędzy braćmi Mroczkami.

Na koniec mój mały do Wojtka Gola. Podobno jesteś mistrzem w jeździe na rowerze. Proszę porzuć walki w ringu. Rób to w czym jesteś dobry. Nie ośmieszaj się i nie obrażaj ciężko pracujących fighterów.

Komentarze

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.